15.02.2010 22:08
Motocykl kontra rajdówka
Ja pie****, po raz trzeci zaczynam ten tekst (we wcześniejszej wersji było 'kuźna'). Google Chrome mocno mnie wku... denerwuje. Ufff... Opisywałem jak to pięknie lata się pseudo-rajdówką, ale powoli mi się już nie chce. Dobra, historycznie przedstawię to w mocnym skrócie: wraz z kuzynem nie chciało nam się jakoś przesadnie latać na motocyklach, raczej z racji ekonomicznych. Zresztą, raz na jakiś czas przerwę trzeba sobie zrobić. Wystartowaliśmy jego śnieżnobiałą Fiestą 1.3 w KJS. Dla niezorientowanych, może zrobić to każdy kto ma auto, dwa kaski i brak szacunku dla rzeczy nieożywionych. Było ciężko, w samochodzie sypały się siarczyste "ku***!" z natężeniem prażącego do Amerykanów z półautomatu Wietnamczyka. Skończyliśmy na trzeciej lokacie.
br /> Zajaraliśmy się nieziemsko, biorąc pod uwagę, że po 4 latach w zawodach motocyklowych na najlepszym wypadku ocieraliśmy się o podium (tak, bośmy ciency, co poradzę?). Fiesta odmawiała posłuszeństwa, toteż zainwestowaliśmy w Hondę Civic z roku pańskiego 1989. Mocny 70-konny silnik, przerdzewiałe nadwozie. Aaaa, i to tego tony śniegu!
Zabawa była przecudowna. Wyjeżdżaliśmy każdego wieczoru.
Najpiękniejsze było to, że jedynym zmartwieniem było paliwo.
Żadnych przyczepek, opłat za tor, 30km dojeżdżania, wymian opon.
Dresiwo, 20zł na paliwo (rym!) i dwie łopaty do śniegu. Prędkości
robiły się przecudne, myślę, że Ken Block by się zawstydził (tak,
ponosi mnie dość intensywnie...). Skończyło się podczas pięknego
przejazdu na niedużej sośnie. Koło urwane, koszt naprawy
przekraczający wartość auta - co wyczynem nie jest, biorąc pod
uwagę, że kupiliśmy je za 800zł.
I tyle
przygody z samochodami. Wniosków kilka: jest duuużo
łatwiej. Nie potrzeba najmniejszego przygotowanie fizycznego, a
szybkość wynika tylko i wyłącznie z tego, jak bardzo odporni na
stres jesteśmy i jak dobre opony mamy. W momencie, kiedy zaspy w
koło drogi przekraczały 1,5m nie było najmniejszych szans na
zniszczenie pojazdu (oprócz jednego leśnego momentu, w
którym udowodniłem, że szanse jednak są). A technika jazdy
ogranicza się wszędzie do jednego: gaz musi być w podłodze. To
były przepiękne dwa miesiące, polecam.
Polecam,
zwłaszcza, że koszty ścigania się w KJS są bardzo małe. Auto
kupicie już za 1000-1500zł. Opony w zestawie za 300zł i to tyle.
Jeśli będziecie uważać, żeby nie zgruzować fury, to są spore
szanse, że w ciągu roku nie zaiwestujecie więcej niż wartość
pojazdu. Oczywiście, możecie pójść w lans i kupić fotele
Sparco za 800zł sztuka, plus homologowane pasy za 450zł,
gwintowane zawieszenie za 2000zł itp. itd. Tylko po co? Można
dobrze bawić się i bez tego.
Zaczyna mnie
'ssać' do motocykla. Muszę w końcu pojeździć...
Komentarze : 5
Zdaję sobie sprawę, że w przypadki 300konnego auta technika 'gaz w podłogę' może się nie sprawdzać, ale w tym przypadku mówiliśmy o furze nieco ponad 70konnej :). Z drugiej jednak strony wszystko ogranicza się do prędkości i jeśli jest poparta chociaż minimum techniki to z doświadczenia wiem, że daje to rezultaty. Co do polskiej sceny rajdowej - trochę się tym interesowałem i wiem jak sprawa wygląda w kwestii finansów. Wydaje mi się, że wiele młodych talentów marnuje się tylko i wyłącznie z tego powodu, a ścigają się starsi panowie z kasą (wiem, wiem - oni są szybcy, ale z reguły tylko na krajowym podwórku). Dla moich kolegów z Dolnego Śląska fajną alternatywą są rajdy w Czechach - taniej, trudniej (dużo załóg) i bez rozbudowanej biurokracji. Oczywiście, na poziomie pół-amatorskim.
Fotele i pasy są naprawdę do KJSa niepotrzebne;]
Nie ma co iść w koszty.. Z tym, że niestety tania przygoda z autem na etapie KJS się kończy;/
Przygotowanie auta do RPP kosztuje już kilkanaście tysięcy złotych, licencja R2 też parę stówek a do tego strój, wpisowe na rajd..a gdy już idziemy do RSMP. Jeszcze gorzej ;/
Wiele osób, które przychodzą do mnie do pracy niestety na KJSach kończy ze względów finansowych a po wynikach na KJSach można by sugerować, że byli całkiem obiecujący..
Z tym, że ranga prawdziwej jazdy zaczyna się w RSMP więc dopiero tam mogłoby się okazać ile są naprawdę warci..
A co do techniki "gaz w podłogę" to się nie zgodzę.;p Np lancer evo 9 na szutrowej drodze zadylający prawie 100km/h to już nie bylko "but i do przodu". :D
Zgadzam się z przedmówcami całkowicie : ), dodam tylko od siebie, że w porównaniu moto vs. auto oprócz większej trudności w ogarnięciu moto występuje jeszcze sprawa bezpieczeństwa i konsekwencji każdego błędu, bo nawet jadąc na rowerze nie chciałbym zatrzymać się na "niedużej sośnie".
Fajnie, fajnie ;) Potwierdza sie jedynie, ze moto jest trudniejsze do ogarnięcia ;)
I to mi się podoba - czysty FUN, niezależnie od tego czy na 2 albo 4 kółkach. Liczy się dobra zabawa i emojce, a skoro zimą ciężko o emocje związane z motocyklami, to dlaczwgo nie porozbijać trochę starego Forda? Tak trzymać! ;)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (24)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (6)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)